Kilka miesięcy temu przeczytałam w The New York Magazine o Lenie Dunham, reżyserce i scenarzystce serialu Girls . Miał być przełom , nowy serial o ' zwyczajnych dziewczynach' , które są zaraz po studiach lub je teraz kończą, mieszkają w małych pokojach, zaczynają staże w firmach , które im za to nie płacą, nie noszą ubrań rozmiaru 36, jedzą co chcą , gdzie chcą, sypiają z chłopakami , którym daleko jest do wizerunku księcia z bajki. Każda jest z nich inna, ale jak one są do siebie podobne. W niespełna miesiąc serial stał się hitem, bardziej chyba w Europie niż w Stanach. Ale do rzeczy.
' To jakbym oglądała siebie ! ' : krzyknęła moja znajoma na pół kuchni. ' Zobacz tylko, jak one wyglądają, ja jestem zdecydowanie Hannah , boże.... ona je z lodówki tak, jak ja gdy wracam do domu...boże ...' . Wtedy po raz pierwszy pomyślałam o tym, że jesteśmy wszystkie Girls. Jesteśmy Hannahą , Jessą, Marnie czy Sho. Ba! Jesteśmy lepsze . Znam takie dziewczyny, jak one. Są jednak silniejsze, barwniejsze. Chodzę z nimi na studia. Piję piwo w knajpach. Mieszkam . Spotykam je na koncertach, czy wyjściach wspólnych ze znajomymi. Przyjaźnie się z nimi. One były ze mną zawsze .
Pomysł jest taki narysować każdą z nich . Parę razy, jeśli jest taka konieczność . Dopisywać 'coś ' pod spodem, krótki opis, notkę o tym jakie są . Nie będzie podanych żadnych imion, bo nie chodzi tutaj o to by wskazać kogoś palcem i powiedzieć, ta piecze muffiny. Każda z nich to Girl do której dopisany jest numer seryjny. Jak z taśmy fabrycznej.